poniedziałek, 3 października 2011

Eos - czyli gadżet dla naszych ust ;)

Kochani, nadszedł czas na recenzję znanego wszystkim "jajuszka" EOS.    Mój pochodzi z limitowanej kolekcji wakacyjnej i jest o smaku i zapachu malinowym. Wygrałam go w konkursie facebook'owym kochanego Aśka :* Nie mogłam się doczekać, kiedy ten cudowny gadżet trafi w moje ręce, serio :D
Jednak po dłuższym przemyśleniu...


Wygląd tego "cudeńka" jest obłędny - niewątpliwie cieszy oko. Co do poręczności... hmmm... Wygodnie się go trzyma i nie śnizga się w łapkach, co idzie na plus, jednak ukrycie go w sztywnej kopertówce graniczy z cudem, no, ale nie popadajmy w skrajności ;)


Co do jego działania, to faktycznie, bardzo fajnie wygładza usta, świetnie nadaje się pod pomadkę (nie waży się ona na nim) i długo się utrzymuje (o dziwo!). Nakłada się go bardzo cieniutka warstewka, a zużycia po produkcie praktycznie nie widać! Myślałam, że moje jajuszko spłaszczy się już na drugi dzień, a tutaj szok! :D Więc to idzie na plus! :) Jest bardzo ekonomiczny :)


Jednak mam małe zastrzeżenia co do zapachu. Faktycznie, można w nim wyczuć nutkę malinki, jednak nie jest to zapach mega naturalny. Ba! jest wręcz bardzo chemiczny! Więc to idzie na minus.
Smak... Tak, jest delikatnie wyczuwalny na ustach, ale bynajmniej nie jest to malina... tylko "coś słodkiego" ;)


Słowem podsumowania: Produkt radzi sobie z normalnymi, bezproblemowymi ustami, z drobnymi przesuszeniami. Nie miałąm okazji go próbować na suchych i popękanych ustach, gdyż swoich w życiu do takie stanu nie doprowadzę ;) (Nigdy niewiadomo gdzie nam się jakiś książe z bajki napatoczy, ot co! :D )  Jedyny jego minus to zapach... No i dostępność... :( Oryginalna cena, to ok. 4$, co uważam za cenę rozsądną... Natomiast na allegro te jajuszka kosztują od 18zł do 25zł + koszty przesyłki, więc uważam, że jest to coś całkowicie niewartego zachodu. O niebo lepiej sprawdza się balsamik z Tisane czy Carmex, ale oczywiście, nie są tak oryginalne jak EOS ;)
Gdybym mieszkała w USA, na pewno kupiła bym inne wersje smakowo - zapachowe, natomiast w PL... nie oszukujmy się - złodziejstwo w biały dzień i na pewno żadnego EOS'a tutaj nie kupię ;) Ot co :)

Buziaki!! :*

5 komentarzy:

  1. Lubię EOSy, chętnie malinkę bym wypróbowała :P Chociaż wolę Tisane.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie miałam EOS-a ale może w koncu się skuszę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakie fajne :) Nie miałam tego nigdy a bardzo bym chciała

    OdpowiedzUsuń
  4. O nie,ja Tisane używam kilogramami ,więc zbankrutowałabym kupując Eos-a ;)
    Możesz sobie wykończyć Eos i wcisnąć tam Carmex :P

    OdpowiedzUsuń
  5. Skoro piszesz ,że jakościowo nie przebija Carmexa albo Tisane to narazie się nie skuszę:)

    OdpowiedzUsuń